Posty

Chcesz być szczęśliwym człowiekiem?

Obraz
Dziś chciałabym napisać Ci jak ważne może być to byś widziała siebie w odbiciu czyichś oczu… Zachęcam byś spojrzała na siebie oczami małego dziecka – z bezwarunkową miłością i ufnością. Zachęcam byś spojrzała na siebie oczami ludzi, którzy Cię kochają taką jaka jesteś. Bardzo nie lubiłam siebie. Ktoś komentował moją wagę, ktoś inny włosy. Jeszcze ktoś komentował mój sposób bycia czy podejście do relacji międzyludzkich. Zawsze stawiałam się w świetle osób teoretycznie i moim zdaniem ładniejszych ode mnie, mądrzejszych. Tak czy siak zawsze miałam wrażenie, że jestem do nich porównywana, do dziś przy gorszym momencie się na tym łapię… Jakbym była gorsza…miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości. Wiele kosztowało mnie dojście do momentu, w którym jestem teraz i   ciągle się rozwijam. Poznałam piękną kobietę. Blond włosy, szczupła,   z poczuciem humoru… Zazdroscilam jej ciała, zazdrościłam tego, że ludzie tak do niej lgną…aż do momentu, w którym usi

Potęga myśli

Obraz
„ Gdy tylko Jill uświadamiała sobie jakiś problem w swych stosunkach z osobami dla niej ważnymi, usiłowała natychmiast go rozwiązać, a co więcej, usiłowała wziąć natychmiast na siebie całą odpowiedzialność za to, że ów problem zaistniał” – fragment książki „Kobiety, które kochają za bardzo” Robin Norwood Jak bardzo mogę się utożsamić z bohaterką Jill. Ile razy, gdy tylko działo się w moim otoczeniu coś co zaprzeczało temu, że nie mam na to wpływu tyle razy ja upierałam się, że wpływ mam. Co tym zyskiwałam? Niestety zysk był jeden – kolejna lekcja od życia, kolejny kopniak, który miał mnie czegoś nauczyć. Co więc traciłam? Traciłam poczucie własnej wartości, ponieważ jak to?! Ja wszechmogąca w swej wierze, nie mam wpływu na to, żeby ktoś się zmienił? Partner, rodzic, przyjaciel? Przecież jak mocno się postaram to ktoś będzie dla mnie lepszy, jak tylko zachowam się inaczej… Po tym przychodziła bezsilność… Jestem beznadziejna, nie potrafię tego zrobić.. Tak bardzo bym

Moje wewnętrzne dziecko

Obraz
Hejoo! Witajcie po długiej przerwie. Ile się zadziało, to tylko ja wiem i moja zakręcona głowa. :) Zaczęłam pracę nad sobą, z pełnym zaangażowaniem. O tym był też poprzedni post  o tutaj , że najważniejsza wartość to my sami dla siebie. Wdrażam się w pracę ze swoim wewnętrznym dzieckiem. WOW. Co to takiego. Ano,powiem Wam ciekawa i magiczna sprawa. W każdym z nas drzemie dziecko. Nasze małe dziecko - my sami z wieku dziecięcego, nasze potrzeby, emocje skryte gdzieś tam głęboko. Powiem tylko, że sama tego świadomość to już dużo. Jednak ile daje rozpoczęcie dialogu z tym dzieckiem, wysłuchanie go! To jest niesamowite. Zmiana przychodzi za zmianą. Ja dowiedziałam się o istnieniu mojego wewnętrznego dziecka z książki John Bradshaw - Powrót do swego wewnętrznego domu. Kiedy o tym usłyszałam, poczytałam..pomyślałam sobie - to może być ciekawe, co mi szkodzi. Nie ukrywam też, że tak samo jak jest ciekawe, tak i bolesne ponieważ w dialogu z wewnętrznym dzieckiem dowiadujemy się ile wyp

najważniejsza wartość to TY

Obraz
Nie zawsze życie daje nam to co chcemy dostać. Na to trzeba zapracować. Najcięższą pracą jaką może wykonać człowiek jest praca nad sobą. Praca ta jest także najbardziej owocną ze wszystkich prac.   Ja rozpoczęłam ten proces około roku temu, trochę ponad rok.  Grono moich znajomych znacznie się zmniejszyło, bo po prostu przestałam robić to co odpowiadało innym, zaczęłam dbać o siebie. Zaczęłam stawiać granice, nieprzekraczalne dla mojej osoby, ponieważ już wiem z czym źle się czuje, z jakim postępowaniem, traktowaniem mojej osoby. Przeczytałam kilka książek, poznałam wartościowych ludzi, którzy udowodnili mi, że jestem warta wszystkiego. Zaczynam przyciągać osoby, które tak jak ja próbują pracować nad własną tożsamością i swymi potrzebami.   Jednak wokoło mnie nie brakuje też ludzi, którzy są obojętni na moje zmiany – ci jeszcze są nieszkodliwi, aczkolwiek już jednostki, które próbują zabrać mi szczęście, do którego dałam sobie prawo to chyba największa przeszkoda w drodze do

Gdybym miała być rodziną zastępczą...

Obraz
                                         Gdybym miała zostać zastępczą mamą musiałoby bardzo zmienić się moje życie. Podejście do wielu spraw jest bardzo indywidualne dla każdego człowieka. Rodzina zastępcza to misja, ale podejrzewam, że także ogromny obowiązek i trud związany z wychowywaniem w sumie obcych dzieci. Te dzieci zazwyczaj są obarczone wielkim bagażem doświadczeń, zazwyczaj niestety tych złych. Jeśli ktoś miałby przekonać mnie do tego bym stworzyła taką rodzinę byłoby to dla mnie nie lada wyzwaniem. Śmiem twierdzić, że rodzice zastępczy są swego rodzaju bohaterami – poświęcają swoje życie prywatne dla swych podopiecznych.      Każdy taki podopieczny ma inny stosunek do dorosłych, przychodzi do rodziny zastępczej ze swymi już  wyrobionymi nawykami, wzorami relacji często nieprawidłowymi wynikającymi z domu rodzinnego. Ja jako mama zastępcza chciałabym mieć blisko siebie kogoś kto wesprze mnie przy pokonywaniu trudności związanych z wychowywaniem obcych mi dzieci. Bała

Idealny wychowawca - jest to możliwe?

Obraz
Kiedyś zastanawiałam się czy istnieje gdzieś na świecie osoba, która byłaby dla mnie wzorem. Gdy w gimnazjum dostałam zadanie, aby opisać swój autorytet – wszyscy pisali o Janie Pawle II i innych tego typu osobowościach, jednak ja postawiłam na swoją siostrę. W rodzinie zawsze znajdzie się osoba, która jest dla nas przykładem i ostoją.. Czy tak samo może być w placówkach? Może, tylko jest to bardzo trudny, ciężki temat. Wychowawcy w domach dziecka są różni, od najukochańszych do najbardziej obojętnych. Jaki powinien być idealny wychowawca? Idealny wychowawca w moich marzeniach to osoba, która zachowuje się jak rodzic. Interesuje się dzieckiem i jest do jego dyspozycji 24 godziny na dobę. A jednak praca to praca… Wychowawca przecież nie zamieszka w placówce, aby zaspokoić potrzeby dziecka, które nie jest, tak naprawdę, jego rodziną. Ma przecież własną rodzinę i często swoje dzieci. Rozumiem ten dylemat. Nie bez powodu powstaje coraz więcej (jednak nadal za mało) rodzin zastęp

Prze­moc nie jest oz­naką siły, lecz słabości.

Obraz
Obejrzałam właśnie ciekawy i poruszający program w TV. Jestem wstrząśnięta. Wstrząśnięta tym, że argument siły istnieje za zamkniętymi drzwiami wielu domów, że są asystenci rodziny, którzy źle wypełniają swoje obowiązki służbowe, są mało wyszkoleni, co właśnie daje takie efekty.  Matka nagrała kilku minutowy filmik, na którym bije swoje dzieci Filipa i Oliwię. Latorośle krzyczą "Mamo, nie kocham cie!" "Mamo nie bij mnie, to boli!" Kobieta tłumaczy się, że 11 lat wychowywała ich sama, nie mając znikąd pomocy, pokazuje warunki w jakich mieszka i mówi, że żałuje iż nagrała ten filmik i puściła go do sieci. Jednak nie żałuje tego, że dzieci biła - butami po głowie - jej syn był nagi, chciał się ubrać, zakrywał się tylko jakąś szmatką a ona poniżała go nagrywając i strasząc policją. Kto jest winny takim sytuacją? Zdania są podzielone, jedni powiedzą, że wina instytucji, braku pomocy ze strony urzędów, ale co zrobić, kiedy niektórzy nie chcą dać sobie pomóc?  A